Trudny wpis.




Blogi prowadzę tak naprawdę od zawsze i ostatnia przerwa w prowadzeniu bloga była prawdopodobnie moją najdłuższą (półtora roczku). Po co! Przecież blogi są dla gimbusów! Nie do końca. Zgadzam się, że końcówka podstawówki i gimnazjum to czas, kiedy Bloga ma większość osób. I to jest fajne, bo w okresie buntu pomaga przelać gdziekolwiek głupoty które mamy w głowie. Ja dziś moje „podstawówkowo-gimnazjalne” blogi czytam ze śmiechem. Ale rozumiem, że wtedy miałam w głowie takie rzeczy i stety niestety to taki wiek, że możemy robić i mówić straszne głupoty i nikt nas nie jest w stanie przekonać, że to kiepski pomysł! Ale uważam, że Blogi są przede wszystkim dla tych, którzy nawet w starszym wieku po prostu mają coś do powiedzenia.
      Ten Blog będzie czymś więcej niż prezentowaniem najnowszych sesji zdjęciowych i przemyśleń na temat tego jak tęsknię za wakacjami. Mam nadzieję, że uda mi się dać wam świadectwo, którego wszystkim bardzo teraz potrzeba.
      Jestem katoliczką. Moherem, katolką, cnotką, członkiem ciemnogrodu, fanatyczką, wsteczniakiem. Jeśli ktoś mi powie, że katolikom w tym kraju żyje się normalnie, odpowiem: ze wszystkich tych dotkliwych określeń pod swoim adresem nie usłyszałam tylko jednego. Z jakich powodów? W sumie z żadnych. Czasem tylko dlatego, że wierzę w Boga, czasem dlatego, że na pewne sprawy patrzę z perspektywy wiary. Zdarza się też, że ludzie przypisują moje najprostsze zasady moralne mojej wierze i wtedy w ogóle robi się śmiesznie! „Nie oszukujesz rodziców? A tak, Ty jesteś katolem.” Jeśli bycie uczciwym w tym kraju przypisuje się już tylko katolikom (czego ja sama nigdy nie robię, bo znam uczciwych ludzi którzy są daleko od Boga i kościoła) to czas rwać włosy z głowy i załamywać się nad swoim losem!
      Większość moich znajomych wie o moich poglądach i akceptuje je. Ja sama staram się nie oceniać ludzi, więc trwamy w takiej błogiej symbiozie. Teraz ludzie obeznani w temacie świadectwa powiedzą „powinnaś nawracać ludzi wokół siebie i mówić im o Jezusie”. A ja wam odpowiem: uczę się żyć inaczej.

„Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, ale żyj tak, by pytać zaczęli.”

Nie chcę skłamać, ale to chyba św. Jan Maria Vianney. Ten cytat bardzo do mnie przemawia i bardzo sprawdza się w moim życiu i obiecuję, że wkrótce opiszę wam kilka małych „cudów” z mojego życia.
      Ale wracam do tematu sympatii, jaką darzy się katolików. Smutne jest to, że w rozmowach o społeczności LGBT, o muzułmanach, o osobach o innym odcieniu skóry zawsze słyszę, że to są tacy sami ludzie jak my, że trzeba ich szanować a nawet traktować lepiej od siebie, bo oni mają trudniej, bo są szykanowani, dyskryminowani, wytykani palcami. A katolicy? Wbrew pozorom niewiele brakuje, żebyśmy zaczęli być traktowani GORZEJ NIŻ ONI. W jaki sposób ktoś może dyskryminować mnie? Cóż, nikt jeszcze nie był na tyle bezczelny, żeby jawnie wytykać mnie palcem, ale za plecami nie raz słyszałam „szufladkujące” mnie komentarze. Nie byłam zaproszona na kilka imprez (akurat z całego grona nie zostali zaproszeni Ci, którzy przyznają się do swojej wiary) ze względu na moje zasady (które – żeby nie było – nie przeszkadzają mi w chodzeniu do klubów i poznawaniu tam ludzi). Możecie powiedzieć, że przesadzam. I być może tak jest. Ja chcę tylko zauważyć fakt naszego stereotypowego myślenia. Świat dziś głośno krzyczy, żeby nie przyczepiać ludziom etykietek, a ja tyle razy słyszałam, że skoro jestem katoliczką, to na pewno młodociane matki paliłabym na stosie. Smutne, bo to zwykle moje „tolerancyjne” koleżanki oglądają profile takich mam i śmieją się z tego, że została im kasa w Biedronce. I gdzie tu ta świetlana i wspaniała tolerancja? Kochani, nie bądźcie z tego świata. Ten świat daje jednym, a zabiera drugim. A Miłość ma to do siebie, że nie musi jej nigdzie ubywać, żeby wciąż jej przybywało.



Zoe

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

nie-cukierkowy post

Tyle o sobie wiemy, ile na nas inni nagadają

WOLNOŚĆ!