Jak być dobrym uczniem bez uczenia się w niedzielę


          Nigdy nie byłam osobą której zależało na wyjątkowo dobrych ocenach. Zawsze uczyłam się tyle, ile chciałam, i rozumiałam że nie zawsze było to tyle, ile oczekiwałby nauczyciel. Nie wymagałam nigdy od siebie bycia najlepszą we wszystkim, dlatego na przedmiotach, które były dla mnie trudne po prostu pozwalałam sobie na bycie gorszą od innych i nie czułam się z tym źle. Myślę, że to ważne w szkole, żeby się nigdy nie porównywać z innymi - oceny po pierwsze nie są ważne, po drugie nie zawsze są sprawiedliwe, o czym na pewno nie raz się przekonaliście, po trzecie to jaką ocenę zdobywamy zależy nie tylko od naszej wiedzy, ale też od wielu innych rzeczy - samopoczucia, umiejętności opanowania stresu itd.
          Jeśli jesteście w liceum, uwierzcie mi - wasze stopnie na świadectwie naprawdę nie mają znaczenia. Przestańcie się nimi przejmować, a o wiele łatwiej przyjdzie wam uczenie się z przyjemnością - i to zupełnie wystarczy, żeby napisać świetnie maturę i dostać się na wymarzone studia (no chyba że na aktorstwo, tam to tylko św.Rita może pomóc).
          O nie! Ale się rozpisałam! jeszcze nie uciekajcie - to był tylko przydługi wstęp, więc przejdźmy do sedna sprawy.
          Skoro jestem taką średnią uczennicą pod względem ocen, to dlaczego uważam że mam prawo pisać o tym jak warto się uczyć? No właśnie, o tym wpisie myślałam już dawno ale postanowiłam, że poczekam z nim do wyników maturalnych, żeby sama mieć pewność, że mogę być dla kogokolwiek przykładem i że moja technika nie zaniży moich wyników na świadectwie dojrzałości. I przyznaję nieskromnie, że maturki poszły mi wspaniale i jestem z nich bardzo dumna :) i wam też życzę takich wyników!
A więc już z pełną odpowiedzialnością mówię:
NIE UCZCIE SIĘ W NIEDZIELĘ!!!
Z całego serca przekonuję was, że nie warto! Chociaż mi dużo czasu zajęło zrozumienie tego i uwierzenie w to, że dam radę bez poświęconych nauce niedziel to chcę was przekonać żebyście wyrobili w sobie ten nawyk szybciej niż ja. Dlaczego?
          Pierwszy powód (chociaż dla mnie nie najważniejszy, ale jest uniwersalny, bo nie związany z wiarą - buziaki dla wszystkich ateistów!) - jeżeli niedziela będzie w waszym kalendarzu dniem bez nauki, będziecie mogli poczuć się przez jeden dzień jak na prawdziwych wakacjach. Przez pierwsze klika tygodni będziecie oczywiście czuć jeszcze presję, będą przychodzić myśli, żeby może jednak się pouczyć, będą was dręczyć wyrzuty sumienia, ale nie dajcie się! Poczujcie, że niedziela jest dniem robienia co wam się żywnie podoba bez presji, że powinniście w tym momencie siedzieć i wkuwać. Możecie w prosty sposób zapewnić dawkę odpoczynku swojemu umysłowi na jeden dzień w tygodniu i poświęcić się swoim ulubionym czynnościom!
         Powód drugi - pamiętaj aby dzień święty święcić. Wyobraź sobie jeden dzień z dowolnych świąt w roku. Niezależnie od tego, czy je lubisz czy nie, na pewno nie spędzasz ich nad książkami. Nauka to nie jest pierwsza rzecz o której powinniśmy myśleć w ŚWIĘTO jakim jest niedziela! To dzień który powinniśmy spędzić na budowaniu relacji z bliskimi ludźmi, na robieniu czegoś razem, na cieszeniu się tym, że Pan Jezus dał nam szansę na bycie świętymi i cały wolny dzień na to żebyśmy tą świętość doskonalili (jeśli jest tu jakiś katolik, dla którego nauka jest ważniejsza od świętości to niech się szybko nawróci! :D). Nie dajcie sobie wmówić, że coś jest ważniejsze tego dnia od bycia z Bogiem i bliskimi - takie myśli nie pochodzą na pewno od Pana Boga.
            Kolejny powód i małe świadectwo - Pan Bóg naprawdę docenia odpuszczanie nauki w niedzielę. Miałam dwie sytuacje w których przekonałam się o tym na tyle zaskakująco że chciałabym wam o tym opowiedzieć. Ponieważ większość życia chodzę z głową w chmurach często w liceum zapominałam o nadchodzących kartkówkach i sprawdzianach. Dwa razy zdarzyło mi się przypomnieć sobie o poniedziałkowych testach w niedzielę rano. Czaicie, normalnie wstajecie w niedzielę i myślicie "o nie! Jutro sprawdzian! Mam jeszcze 24 godziny żeby coś z tym zrobić!". Jest tu choć jedna osoba, która przez calutką niedzielę nie usiadłaby do książek? (mam nadzieję, że jest was dużo :D) Ja nie usiadłam. Tak, to kwestia zaufania Panu Bogu, nic więcej. Po prostu postawiłam sprawę jasno: "Panie Boże, poświęcam Ci mój czas, który może mnie jutro kosztować bardzo wiele przykrości, ale nie chcę z Ciebie rezygnować dla lepszych ocen." I co? Za pierwszym razem sprawdzian został przełożony na inny dzień i zdążyłam spokojnie się do niego przygotować, za drugim powtórzyłam losowe zagadnienia tuż przed lekcją i dostałam je na kartkówce! Było też wiele innych przypadków w których poniedziałkowe sprawdziany pisałam po prostu wyjątkowo dobrze, mimo tego że dzień wcześniej nie dawałam sobie szansy na ostatnią powtórkę. Gwarantuję wam, że wy też nic nie stracicie na tym jednym wolnym dniu.
           Ale jest jeszcze jedna ważna rzecz: to nie jest tak że teraz będziecie sobie zostawiać naukę na niedzielę a w niedzielę mówić "och to było na niedzielę ale ja się w niedzielę nie uczę" :D nie no, bez ściemy, bądźmy uczciwi w tym co robimy. Sześć dni to wystarczająco dużo na wyrobienie się ze wszystkimi zadaniami domowymi i nauką (najlepiej powtarzajcie sobie lekcję tego samego dnia którego ją mieliście, na sprawdzian wystarczy wtedy szybka powtórka). Mówi wam to człowiek który przez całe liceum był zaangażowany w oazę, teatr, i basen trzy razy w tygodniu, więc zajęcia popołudniowe nie są żadną wymówką!
           To co, spróbujecie? Jeśli tak, dajcie mi znać jak tam efekty!

Komentarze

Unknown pisze…
Ten komentarz został usunięty przez autora.

Popularne posty z tego bloga

nie-cukierkowy post

Tyle o sobie wiemy, ile na nas inni nagadają

WOLNOŚĆ!