Nowy rok, stary blog

       Wiecie, przez prawie 10 lat życia miałam beznadziejną spowiedź. Nie tyle co wkurzał mnie, a męczył ten sakrament. Nie rozumiałam go i miałam ogromne opory przed chodzeniem do konfesjonału.
Wiem że wielu z was tak ma (albo miało i przez to przestało chodzić), i wiem że wielu z was obwinia o to kapłanów pośredniczących podczas tego sakramentu. Co jest oczywiście proste do wytłumaczenia, bo kiedy coś nie idzie w relacji z innymi, łatwiej zwalić winę na innych niż zastanowić się nad sobą. Ale musicie wiedzieć, że chrześcijaństwo właśnie przez to jest unikane w tych czasach, że zmusza do pracy nad sobą. A my jesteśmy leniwym społeczeństwem jeśli chodzi o pracę nad sumieniem i moralnością. Niestety!
      Trzy lata temu odkryłam spowiedź na nowo, a właściwie mogłabym powiedzieć, że w ogóle odkryłam czym jest spowiedź.
W znaczeniu duchowym jest dla mnie (ale też, z tego co pamiętam, dla KKK) momentem przebaczenia i zastrzyku Miłosierdzia od Boga. Ponieważ niektórzy z was teraz sprują się, że jak można mówić w ten sposób o spowiedzi, skoro niektórzy nie dostają rozgrzeszenia, dodaję: tak naprawdę Pan Bóg jest w stanie przebaczyć nam wszystko. Ale musicie pamiętać o tym, że do zbawienia konieczne jest nieustanne doskonalenie się, a jeśli  pozostajemy w grzechu bez zamiaru porzucenia go, to zatrzymujemy się w dążeniu do doskonałości. Nie porzucamy czegoś, co jest nam zbędne w świętości na rzecz bycia lepszymi ludźmi. to tak w telegraficznym skrócie. Brak rozgrzeszenia to indywidualna sprawa i tak tez powinno się do niej podchodzić (co tylko dowodzi tego jak wspaniałą sprawą jest kierownictwo duchowe).
       W znaczeniu bardziej 'ludzkim', i , być może dla was na tym etapie, tak jak dla mnie, bardziej przekonującym, jest moim zdaniem najdoskonalszym narzędziem jakie Kościół daje nam do pracy nad sobą. Codzienny rachunek sumienia (np. mój ulubiony - na podstawie 10 przykazań) pomaga nam zrozumieć, jak zachowujemy się w różnych sytuacjach, i co jest w tym dobre, a co nie. Pomaga nam poznać siebie z każdej strony. Pamiętajcie! Rachunek sumienia to nie tylko obwinianie się! Chwalcie się Panu Bogu tym co robicie dobrze :)
Sama spowiedź natomiast jest nie tylko momentem wygadania się (to szczególnie lubią dziewczyny haha), ale też zmusza do powiedzenia na głos, i to przed drugą osobą tego, co często nas w nas samych uwiera. Ludzie kochani, jak my tego dziś potrzebujemy! Potrafimy objechać zdjęcia wszystkich znajomych na instagramie, potem sami chwalić się przed innymi tym co w nas najlepsze, a gdzie w tym wszystkim skrucha, pokora, gdzie prawdziwe spojrzenie wgłąb siebie i przyznanie przed DRUGĄ OSOBĄ (Jezusem, ale dobrze że jest ten kapłan, bo jak siedzi obok człowiek taki jak my to jest jeszcze trudniej) że kurcze, takie z nas okropne łotrzyki że nikt ze znajomych a może i nawet przyjaciół by nie podejrzewał. I przychodzicie, mówicie o takich rzeczach, cośtam pogadacie z księdzem i po tym wszystkim spadają na was słowa 'ja odpuszczam Tobie grzechy. Idź w Pokoju.' P i ę k n o. Nie wiem jak wy, ale ja po tych słowach dostaję po prostu skrzydeł (i wiem że wielu z was też ma to realne odczucie lekkości) i taką siłę do tego żeby zmieniać się na lepsze bo wiem że jest dla kogo! To (oczywiście nie mogło zabraknąć u Zosi tego porównania) zupełnie jak w związku. Jak czujemy się w relacji kochani i akceptowani tacy jacy jesteśmy, to chce nam się zmieniać na lepsze. A Bóg zawsze emanuje MIŁOŚCIĄ (tak, taką miłościąCapsLock), zanurza nas w niej takich jakimi jesteśmy żebyśmy chcieli doskonalić się sami z siebie, a nie z poczucia obowiązku.
       Ale najważniejsze co chcę dziś wam powiedzieć: spowiedź to sakrament za który jesteście całkowicie odpowiedzialni! Koniec z obwinianiem księży o swoje opory. Twoje opory to duchowy lęk albo ludzkie lenistwo w pracy nad sobą. Oba konieczne do przezwyciężenia. Jeśli trafiasz na bardzo niemiłych księży, najważniejsze co musisz zrobić, a czego pewnie nie robisz, to zacząć modlić się za swoich spowiedników. Przed pójściem do spowiedzi ale też w codziennym rachunku sumienia módl się za księży spowiedników i o dobrą spowiedź dla siebie. W Twoich rękach leży ten ksiądz maruda z trzeciego konfesjonału! Poproś Ducha Świętego o opiekę nad nim!
Trzeba też pamiętać, że dla księdza spowiedź to niesamowicie trudny czas. Nie wiem skąd wziął się ten wymysł, że to musi być super zabawa, ale chcę raz na zawsze wymazać go z waszych głów. To bardzo męczące, fizycznie, psychicznie, a przede wszystkim duchowo, więc weźcie poprawkę na 'kiepski humor' księdza - to piękna, ale przede wszystkim wymagająca posługa!
       Jeśli macie trudność z poczuciem swobody, moją złotą radą jest przedstawianie się na początku spowiedzi imieniem (jeśli oczywiście nie macie stałego spowiednika). To taki trik psychologiczny na burzenie barier, ale zazwyczaj działa. Pozbądźcie się też formułki, jeżeli jeszcze jej używacie. Niech spowiedź będzie swobodną rozmową o waszym sercu, a nie urzędowym sprawozdaniem. Zamiast wymieniać po kolei, co robicie nie tak, po prostu opowiedzcie wszystko jak kumplowi. 'Ostatnio całkiem dużo się w życiu działo i przez to zaniedbałam moją relację z rodzicami, wydaje mi się że dlatego zaczęłam się więcej z nimi kłócić'. Brzmi inaczej niż rzucone w przelocie 'kłóciłam się z rodzicami' co nie? Jak rzucisz kumplowi 'kłócę się z rodzicami', to nie będzie wiedział, jak dobrze Ci doradzić. Ale jeśli przedstawisz mu sytuację, na pewno zdoła Cię wesprzeć. Rozumiemy? Ja odkąd nauczyłam się cieszyć spowiedzią i dbać o nią, nigdy nie trafiłam na księdza który potraktowałby mnie źle (co wcześniej się zdarzało), a wcale nie jest to zależne od tego, że grzeszę mniej od was (bo na pewno tak nie jest!)
       Jak zmienić spowiedź z rozmowy z obcym na rozmowę z kumplem już wiecie. A jak zmienić rozmowę z kumplem na rozmowę z przyjacielem? Przede wszystkim iść do spowiedzi z przeświadczeniem, że Bóg zanurza w Miłości całą rozmowę i prowadzi w swoim Duchu kapłana z którym rozmawiasz. A w międzyczasie szukać wśród spowiedników tego, którego duchowość najbardziej przemawia do Ciebie i poprosić go o bycie stałym spowiednikiem. Osoba która Cię zna nie będzie potrzebowała tego żebyś co miesiąc się przedstawiał i opowiadał wszystko od nowa. I będzie prowadzić Twój proces dążenia do świętości, odciążając Cię z myślenia samemu o wszystkim co musisz zrobić. To taki duchowy trener personalny! Za darmo!
       Spowiedź to tak rozleeegły temat, że żałuję że się za niego zabrałam mogłabym o nim jeszcze pisać i pisać! Ale chcę wiedzieć, jak wam idzie spowiedź! I czy się ze mną zgadzacie, i, czy macie jakieś rady, jak spowiadać się lepiej!

Komentarze

Anonimowy pisze…
Wow!
Anonimowy pisze…
Odkąd mam stałego spowiednika, lubię określać moją spowiedź jak "sanatorium duchowe" :) bo tak się właśnie czuję. Do tego mój spowiednik burzy moje fałszywe wyobrażenia o Bogu. Polecam

Popularne posty z tego bloga

nie-cukierkowy post

Wiara = Miłość? ❤

WOLNOŚĆ!