W co chciałbyś uwierzyć?

       Wiem od dawna, że szukanie niezbitych dowodów na istnienie Boga to żadna droga do wiary. Żadnego ateistycznego uparciucha nie ruszą cuda, objawienia, opętania i wszelkie inne doświadczenia duchowe. To pewnego rodzaju fenomen, ale ja gdzieś w głębi duszy czułam zawsze, że wiara to nie jest coś do czego można się przekonać na podstawie dowodów. Że nawet gdyby jutro na poranne zajęcia przyszedł do Ciebie Jezus i dał wykład o dowodach na własne istnienie, nie zmieniłoby to absolutnie Twojego, ani mojego życia.
Dlaczego tak jest?
Myślę że większość z nas, chrześcijan, zna odpowiedź na to pytanie, czuje ją sercem, przeżywa ją osobiście przy każdym swoim nawróceniu, jednak niewielu z nas umie ją nazwać.
       Na szczęście pewien fantastyczny ksiądz Zbyszek, którego konferencję miałam przyjemność usłyszeć, trafnie uchwycił odpowiedź na to pytanie, a zarazem kwintesencję tego, skąd w ogóle bierze się w nas tak głębokie zaangażowanie w życie chrześcijaństwem.
'Istotą wiary nie jest to, że Bóg istnieje, ale to, że mnie kocha.'
       To są słowa  w y r y t e  w naszych sercach, rozpierające naszą duszę, rozwijające nasze życie. To są słowa, które tak naprawdę weryfikują naszą wiarę. Jeśli jesteś w Kościele, bo wierzysz w istnienie Boga, to tak naprawdę wcale tu nie jesteś. Jeśli jesteś w Kościele bo znalazłeś w nim źródło Miłości, to sam wiesz, że znalazłeś prawdziwe oblicze Kościoła, które dla wielu pozostaje nieodkryte mimo że jest otwarte na każdego.
       Nie znajdziesz Jezusa w artykułach o cudach na drugim końcu świata. Nie znajdziesz Go też w grudkach ziemi z Golgoty, drzazgach z Krzyża świętego, relikwiach świętych, ani niczym, co mogłoby namacalnie świadczyć o Jego fizycznej obecności. Dlaczego? Bo nie niosą one Jego żywej Miłości, są jedynie umocnieniem i świadectwem dla tych, którzy już wierzą. I Bóg dobrze o tym wie. Przecież Faryzeusze doświadczyli Jego istnienia! Jednak, nie uwierzyli, bo nie rozbudzili w sobie tęsknoty za Miłością, którą mógł im dać. Takiej tęsknoty, jaką miał na przykład Szaweł, czy Maria Magdalena. Oni nie zmienili swojego życia dlatego, że uwierzyli że Jezus istnieje. Odmiana ich życia była konsekwencją zderzenia się z tak bezwarunkową Miłością, że ich życie nie mogło pozostać takie samo. Istotą ich wiary nie było istnienie Boga tylko to, że On ich KOCHA nie patrząc na to JACY są, ale na to, że SĄ Jego ukochanymi dziećmi. Już wam o tym pisałam niedawno, że nie da się pozostać taką samą osobą jeśli otrzyma się od kogoś tak bezwarunkową Miłość. Kiedy ktoś kocha nas za to, że jesteśmy, determinuje to ZMIANĘ czyli NAWRÓCENIE. Dlatego Chrześcijaństwo to nieustanne Nawrócenie, czyli przemiana życia, będąca skutkiem spotykania Bożej Miłości.
      I właśnie dlatego osoby szukające wiary w faktach znajdują gorycz, pustkę, a nierzadko niechęć do osób wierzących, która czasem wystawia pazurki i próbuje nas podrapać rozmowami o zaburzeniach energii, polach magnetycznych i chemicznych chmurach które układają się w naszych umysłach jako cuda i objawienia. Jakie to szczęście, że możemy bez nich żyć i że nie są one podstawą naszej wiary! Jakie to szczęście, że istnienie naszego Boga to czysta Miłość i że NIKT z was nie musi szukać żadnych innych dowodów na jej istnienie, jak tylko własnego otwarcia się na tę Miłość i własnego nawrócenia, czyli zmiany swojego serca. Czy to nie piękne i uwalniające?
       Jak zacząć myśleć w ten sposób? To już trudniejsze pytanie, ponieważ wiem, że do każdego z nas Bóg przychodzi na swój sposób i na swój sposób objawia swoją Miłość. Najprostszym dla mnie sposobem jest wstąpienie do wspólnoty (większość wspólnot jakie znam działa na niezobowiązujących prawach przynależności i możesz sobie wejść i wyjść jeśli przypadkiem zabraknie Ci tlenu). Polecam to najmocniej, bo wiem że we wspólnocie, patrząc na świadectwo innych, łatwiej jest znaleźć swój sposób na otwarcie się w wierze. Jeśli chcesz próbować bez wspólnoty, to podziwiam i proponuję lekturę Pisma Świętego, modlitwę brewiarzem albo lekturę podręczników modlitwy (na przykład książki oparte na ćwiczeniach duchowych Loyoli). Jest wiele dróg. Znajduj je i nie poddawaj się. Ja się za Ciebie modlę!
       Niech Boża Miłość was uwolniii matko jak ja wam tego życzę! I niech da wam poczucie, że w końcu przestajecie szukać, a zaczynacie znajdywać. Nie poddawajcie się!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

nie-cukierkowy post

WOLNOŚĆ!

Wiara = Miłość? ❤