Czekam aż zacznę się nudzić!

       Jak zaczynałam spotykać się z moim chłopakiem, byłam pewna, że po kilku latach związku to TRZEBA być sobą trochę znudzonym. I czas leciał, a ja czekałam, czekałam i czekałam aż w końcu znudzimy się trochę i będziemy już po życia kres tacy znudzeni we dwoje. Ta perspektywa oczami zakochanej siedemnastolatki nawet nie wyglądała tak źle!
       Kiedy minął ten trzeci rok, zaczęłam się już trochę niecierpliwić. Zaczęły nachodzić mnie wątpliwości, martwiłam się, czy może nie stworzyłam sobie wyimaginowanego świata, w którym nasza relacja jest taka super i wcale się nie wypala, a tak naprawdę tylko udawałam szczęśliwą? Zaczęłam więc czasami wmawiać sobie, że jestem taaaka znudzona, że wiemy już o sobie wszystko i jesteśmy totaaalnie przewidywalni, ale nawet jeśli okazywało się, że rzeczywiście od miesiąca wszystkie nasze randki to kolejny odcinek Narcos i tosty z serem, to przecież nie mogłam udawać, że ta rutyna zrujnowała to jak bardzo lubimy troszczyć się o siebie nawzajem i dzielić ze sobą czas. Pomyślałam sobie wtedy 'kurczę. O co chodzi ludziom z tym wypalaniem się? Co musielibyśmy zrobić, żeby mieć dość Miłości?'
       Nie wiem czy to odważne stwierdzenie czy nie, ale jeśli nudzi wam się wasza miłość, to znaczy że nie budowaliście jej z tego co trzeba. Opieranie się na uczuciach i poszukiwanie coraz mocniejszych wrażeń - to bardzo popularny schemat w naszej rzeczywistości i z pewnością jest jedną z przyczyn, dla których trudno ludziom wiązać się ze sobą na dłuższą metę. Ale dotyczy nie tylko związków, bo również sprawia że np. wiarę ludzie traktują nie w kontekście relacji, tylko przeżycia, więc tak samo jak przeżycie szybko ona mija. To oczywiście nie jedyna przyczyna, bo można też szukać związku opartego na własnych korzyściach albo kogoś, kogo możemy sobie ustawić pod nasze wyobrażenia, ale prędzej czy później trzeba się na tym przejechać.
       Mogę zamulać z moim chłopakiem w domu, mimo że nie bardzo to lubię, a innego dnia pospacerować, co uwielbiam, i jeszcze dostać niespodziewane kwiatki. I wiadomo, że w tej drugiej sytuacji będzie mi łatwiej mieć dobry nastrój. Ale to, że go lubię, i  że jest między nami Miłość, jest dla nas stałe i nie zmieniają tego ani kłótnie, ani kwiatki. Umiemy raz bardziej, raz mniej cieszyć się sobą, ale Miłość jest stała. I nie chodzi o to, żeby się chwalić, że wow ale super z nas para. Po prostu zależy mi, żebyście umieli rozpoznać to, co jest Miłością, i właśnie to, a nie chwilowe emocje, starali się pielęgnować.
       I ja wiem, to jest trudne być wkurzonym i widzieć że jest Miłość. Pamiętam, że mój ukochany był bardzo zdziwiony kiedy w trakcie sporej kłótni między marudzeniem a marudzeniem powiedziałam 'ale kocham Cię'. Jak większość z nas nie wpadł wcześniej na to że można kochać nawet kiedy jest się złym. A teraz, kiedy wiemy to oboje, o wiele łatwiej jest nam przeżywać konflikty, nawet jeśli nie umiemy rozwiązać ich od razu. Jesteśmy spokojni, bo wiemy, że Miłość jest, a gniew pojawia się i przechodzi. Spróbujcie, po prostu, powiedzieć sobie 'to co zrobiłeś jest mega okropne i nie rozumiem dlaczego nie umiesz mnie przeprosić. Jestem zła, ale pamiętasz, że Cię kocham nie?'. Niestety jak zawsze, to działa dobrze tylko jeśli obie strony rozumieją ile dobra wypłynie z takiej obopólnej postawy. Ale da się to wypracować. Trzymam za was kciuki (i różaniec! xD)
       No więc dobra, jak budować Miłość zamiast szukać uczuć? Nie wiem czy to uniwersalny motyw, ale powiem wam co działa u nas. Nie da się nudzić relacją jeśli opiera się ona na nieustannym dążeniu do rozumienia siebie nawzajem i nieustannym dawaniu wolności drugiej osobie. I czy macie słabszy czas, czy nie wychodzą wam randki, czy po prostu nie umiecie się dogadać - to ma wpływ na wasze samopoczucie i przekłada się na wasze życie, ale nie umniejsza waszej Miłości do siebie nawzajem. A to sprawia, że bardziej otwieracie się na siebie samych, bo wiecie, że tacy jacy jesteście jesteście kochani. Czy to może się nudzić?! Każdy człowiek najbardziej w życiu potrzebuje poczucia bycia kochanym za to że jest sobą. Związek budowany w ten sposób to taki checkpoint, do którego się wraca i nabiera życia, żeby potem to życie móc dawać innym.
       Związek po kilku latach jest totalnie inny. Ale teraz już wiem, że to nie równia pochyła, i że to nie tak, że na początku jest najlepiej, a potem tylko gorzej hahaha xD Relacja zmienia się, dojrzewa, jest zupełnie inna, ale równie fajna i dająca mega dużo dobra nam i innym ludziom. I nawet jeśli obejrzeliście już całego Netflixa, i znacie się na wylot, to wasza Miłość może być naprawdę świeża! Kochajcie się. Czy jesteście ze sobą chwilę, czy szmat czasu, Miłość to Miłość. Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej!

Komentarze

Anonimowy pisze…
Potwierdzam tej !!!! - Niezbędna może kiedyś
Anonimowy pisze…
Niestety, ale nie rozumiem jak można oglądać Narcos nie oglądając wcześniej Braking Bad.

Popularne posty z tego bloga

nie-cukierkowy post

WOLNOŚĆ!

Dlaczego uparłam się, żeby nie pić